Piotr Borowy
Piotr Borowy
Apostoł Orawy - Piotr Borowy urodził się 28 maja 1858 roku w Rabczycach na Górnej Orawie (dziś w Republice Słowacji) jako syn rolnika Jana o przydomku „Banass” i Marii Lach. Dzieciństwo jego było niezwykle ubogie, ciężkie i trudne. Wychowywał się bowiem w małorolnej i wielodzietnej rodzinie - miał aż sześcioro rodzeństwa. Ojca nigdy nie zaznał, gdyż zmarł on jeszcze przed jego narodzeniem. Po śmierci głównego żywiciela rodziny stan materialny Borowych bardzo się pogorszył, zmuszając samotnie wychowującą matkę do posyłania sierot na tzw. służbę u bogatszych gazdów.
Gdy miał 18 lat, w życiu Borowego nastąpiło niezwykle znamienne wydarzenie, które zaważyło na jego całym późniejszym życiu, a mianowicie w pewną niedzielę postanowił „zerwać ze światem”. Wtedy to mimo usilnych namawiań kolegów nie poszedł z nimi na zabawę, a kompan z niego był wyśmienity, pozorując zemdlenie. Wytrzymał wszystkie próby ocucenia i po długim samotnym leżeniu i rozmyślaniu o Bogu - wstał, zdecydowanie kierując swoje kroki do kościoła, gdzie bardzo długo się modlił, składając śluby czystości i abstynencji. Była to głęboko przemyślana i rozważona decyzja o podjęciu całkowitemu oddaniu się Panu Bogu. Od tego przełomowego momentu całe życie swoje poświecił oddanej i ofiarnej służbie Chrystusowi oraz szerzeniu jego nauki wśród swoich rodaków.
Oczywiście to zdumiewające zdarzenie nie ukryło się przed czujnymi mieszkańcami Rabczyc. Po wsi rozeszły się niebywałe wieści o tym, że „Piotr Borowy przyumiyroł”, że „miał widzenie...”, „że miał kontakt zza światem”. Na pytania o „przyumiyraniu” wymownie milczał- co jeszcze bardziej stwarzało wokół niego aurę niesamowitości, niezwykłości i tajemniczości, a także trochę lęku. Z dnia na dzień Borowy zmieniał się nie do poznania. Ludzie zaczynali mówić o nim jako o dziwaku, że w „głowie mu się pomiysało”. Jednak Pieter, bo tak był nazywany przez swych przyjaciół, w bardzo w krótkim czasie zmienił swoje oblicze i przekonał ludzi do siebie, którzy przestali w nim widzieć „dziwaka”, a raczej nabożnego i życzliwego krajana. Można go było bowiem spotkać li tylko przy trzech zajęciach: mianowicie pracy w polu, przy książkach, a szczególnie przy modlitwie. Mimo że do szkoły chodził „jacy jedną zimę”, a więc zaledwie kilka miesięcy, to posiadał wielki szacunek do książki i ogromne zamiłowania do czytania. Nie mając funduszy na zakup lektur, korzystał wiele z biblioteki miejscowej plebani i być może, iż to właśnie wpłynęło później na zwrot jego osobowości ku ascetycznej postawie.
Pierwszą książką jaką sam własnym sposobem nabył były „Żywoty świętych” księdza Piotra Skargi. Kosztowała ona dwa guldeny austriackie, toteż naraził się przy tym na gniew i wyrzuty matki oraz znajomych gazdów, że „telo pieniędzy wydał na książkę”, w mniemaniu ich rzecz zbędną.
Piotr Borowy „kształcił się” w czterech językach literackich: polskim, słowackim, czeskim i węgierskim. W potocznej mowie używał gwary orawskiej. Toteż, znajdując w bibliotece miejscowego proboszcza m.in. książki polskie, mógł się gruntownie zapoznać z ich zawartością, gdyż język ten nie stanowił dla niego żadnej bariery.
Kiedy w listopadzie 1876 roku zawitała zima, Pieter po wymłóceniu owsa i jęczmienia rozpoczął wędrówki misjonarskie po wsi. Uczył ludzi katechizmu, zaś swoją namiętną mową i dowcipną satyrą smagał pijaństwo, zabobon, rozpustę i analfabetyzm. Tą niezwykłą iście królewską wymową zniewalał słuchaczy i wnet przeszedł z Rabczyc do sąsiednich miejscowości. Były to Połhora i Rabcza, a także Lipnica Wielka, gdzie za zgodą miejscowego księdza proboszcza „rozbijał namiot” w zabudowaniach większego gospodarza i nauczał przez tydzień lub dwa.
Wieści o Borowym jako utalentowanym wędrownym gazdzie-katechecie rozeszły się szybko po całej Orawie. Pieter został zaproszony do Głodówki, Vitanowej i Brezovicy, aby i tam wygłosić swoje płomienne katechezy. Powodzenie oraz żniwo apostolskie było i w tych miejscowościach duże. Jednak największą sławą okryły Borowego nauki u Gombarzy w Lipnicy Wielkiej, gdzie pod wpływem jego pouczeń żywa dusza już do karczmy żydowskiej nie weszła, a wcześniej często i licznie przesiadywali w niej lipniccy górale. Rozgoryczony karczmarz wynosił swój szynkwas na pole przed karczmę, aby zachęcić ludzi do spożywania trunku – nawet za darmo, ale bez skutku. Uduchowieni naukami Apostoła omijali to miejsce.
Borowy traktował swoje życie jako nieustanną służbę dla Chrystusa. Dlatego związał się z Nim ślubami czystości i ubóstwa. Przekonał się szybko, że w dotrzymaniu owych ślubów ogromną rolę odgrywa głęboka modlitwa i pobożna kontemplacja. Toteż uczył się dobrej modlitwy, która karmi ducha, zatapia w Bogu i przeistacza człowieka na podobieństwo Boga. Jego najbardziej ulubionymi lekturami stały się „Naśladowanie Chrystusa” i „Żywoty Świętych”. Z nich czerpał wiedzę do głoszenia swych nauk. Rabczycki ksiądz proboszcz bardzo polubił tego niezwykłego człowieka o iście kapłańskiej duszy. Pozwalał mu na samodzielne korzystanie z jego biblioteczki. Borowy wypożyczał olbrzymie tomiska i w domu zaczytywał się bez reszty w tych książkach.
W czasie zimy w latach 1877 i 1878 Borowy przestudiował „Świątynie Pańską zawierającą w sobie kazania na uroczystości świąt całego roku, ułożoną przez księdza Szymona Starowolskiego, kantora tarnowskiego, ku pożytkowi i zbudowaniu duchowemu nabożnym katolikom wystawioną”, kazania o. Bazylego Rychlewicza - franciszkanina, „Żywoty Ojców albo dzieje i duchowe powieści starców, zakonników, pustelników, wschodnich przez świętego Hieronima i inszych pisane”. „Dokument do Kościoła Chrystusowego pociągający” Ludwika z Bończe Sienickiego, „Dzieło homilijno-kaznodziejskie niedzielne”, cztery tomy ks. Józefa Męcińskiego, Kazania niedzielne ks. Adama Ablewicza i inne ascetyczne dzieła, które szczególnie go pociągały i pozwalały na świątobliwe życie w zgodzie i harmonii z ludźmi oraz przyrodą, a nade wszystko z Panem Bogiem.
Z powyższego wykazu literatury religijnej wynika, że Pieter miał dość solidne i „fachowe” przygotowanie do głoszenia nauk religijnych. Katechizm zaś umiał na pamięć, a „Objawienia św. Gertrudy i Katarzyny Emmerich” znał podobno w najdrobniejszych szczegółach i całe partie przytaczał z pamięci. Ponadto prenumerował czasopisma religijne m.in. „Królewna Świętego Różańca”( w języku słowackim), „Dzwon niedzielny”, „Posłańca Serca Jezusowego”, „Rycerz Niepokalanej”, „Przewodnik katolicki” (te już po polsku).
W 1882 roku przyłączył się do Borowego Albert Szymek z Lipnicy Małej, przyprowadzając z sobą cały swój majątek- jedną krowinę. Szymek pomagał mu w gospodarstwie. Wtedy zaczęli budowę nowego domu, co zmusiło ich do pieniężnych pożyczek. Sytuacja zmieniła się kiedy przyłączył się do nich nowy kandydat do „życia Bogu poświęconego”. Był to Józef Kocur z Rabczyc, 19-letni sierota z siedemnastoma siągami gruntu. Powstał, więc u Borowego pewnego rodzaju męski „klasztor” ze ślubami czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Wszyscy wstąpili do III Zakonu św. Franciszka przy klasztorze oo. Franciszkanów w Trstenej (Trzcianie) i nazywali się braćmi. W tym bractwie tercjarzy złamanie ślubów było traktowane przez Borowego niezwykle surowo. Pewnego razu Szymek wyłamał się z karności życia Bożego. Zagrał on sobie na harmonii i trochę się zabawił. Gdy to doszło do wiadomości Pietra, natychmiast go odesłał do Lipnicy, oddając mu to co było jego .
Po odejściu brata Alberta (Szymka) zgłosił się nowy kandydat Józef Hrubos z Mutného (Mętnego)-sierota bez jakiegokolwiek posagu. Życie bracia mieli bardzo ciężkie. Zadłużeni, całymi dniami pracowali u innych, a swoje prace gazdowskie, jak koszenie, kopanie, zwożenie- wykonywali nocą. Padali z wycieńczenia i z niedojedzenia, ale długi cały czas trwały, a nawet rosły, bo nie mogli spłacić odsetek. Wyjście z tej sytuacji widział Borowy jedynie w zdobyciu nowego zwodu.
Trzeba mocno podkreślić fakt, że mimo wielu kłopotów, szukania zarobków i zdobywania nowego fachu – Borowy ani przez chwilę nie zaniedbywał się w budowaniu swojego życia duchowego, religijnego i ascetycznego, które systematycznie zgłębiał, ubogacał i uwzniośniał. Naukę Chrystusową szerzył i popularyzował bowiem z ogromnym poświęceniem, zapałem i oddaniem przy każdej nadarzającej się okazji. Głównie jednak dawał bliźnim niezapomniany przykład naśladownictwa Chrystusa swoim bogobojnym, sprawiedliwym i uczynnym życiem.
W 1889 Borowy roku wyjechał do Ameryki. Trudno mu było opuścić rodzinne Rabczyce i zaniechać pracę misyjną na Orawie, ale niespłacone długi zmusiły go do tego. Za Oceanem przebywał półtora roku. Niewiele tam zarobił, bo trafił na kryzys gospodarczy. Jednak pobyt w Nowym Świecie otwarł jego oczy na wiele spraw i poszerzył duchowy widnokrąg .
Podczas nieobecności Pietra „brat” Kocur sprzedał stary dom i wybudował nowy. W 1896 roku już po powrocie Borowego, bracia postawili duży sześcioizbowy dom w pobliżu kościoła, w którym sprzedawali książki. Wiedzieli oni jaką rolę spełnia współczesnym świecie słowo drukowane. Dlatego Borowy wystarał się o kartę przemysłową na prowadzenie kramu z książkami i dewocjonaliami. Obok kramu prowadził on introligatorstwo, którego wyuczył się w Krakowie. Przy tych wszystkich pracach nie zaniedbywał jednak życia duchowego, prowadząc nadal surowe, ascetyczne życie przepełnione modlitwą.
Pieter swoją działalnością obejmuje całą Orawę. Zalewa ją dosłownie doborowymi kalendarzami katolickimi, książkami i broszurami „W jego bogatej bibliotece, która zawierała tomy z wszystkich dziedzin nauki poza matematyką, chemią i fizyką, najliczniej są reprezentowane wydawnictwa polskie”. Utrzymywał ścisłe kontakty księgarskie z wieloma z ówczesnymi ośrodkami dystrybucyjnymi- głównie ze słowackim „Stowarzyszeniem świętego Wojciecha” w Trnawie i z Karolem Miarką w Mikłowowie na Śląsku oraz z Wełną w Bochni. Pracownia introligatorska dała im tyle roboty, że nie mogli nadążyć, by na ustalone terminy oddać klientom oprawioną książkę. Zrezygnowali także z wypraw misyjnych- zauważając, że dobra książka może równie dużo zdziałać, co ustnie wygłaszane nauki. Borowy chyba instynktownie skorzystał z nowoczesnych form przekazu- mianowicie słowa drukowanego.
Oprócz tego w książkowym kramie Borowego znajdowały się, jak na ówczesne czasy, pozycje znakomite o apostolsko- oświatowym charakterze. Pieter wyrobił się na znakomitego fachowca w zakresie książek religijnych. Czytał niezwykle dużo, a w swoim kramie nie wystawiał tego czego sam uprzednio nie przestudiował i nie przemyślał. Posiadał również utwory przeznaczone dla ludzi wykształconych, a więc dla nauczycieli, urzędników, a także księży. Umiał podsunąć im np. apologię ojca Weissa, wielki katechizm Spiargi lub „Wieczory nad Lemanem” o. Morawskiego. Sam miał wielką słabość do literatury mistycznej. Zwłaszcza „Objawienia św. Gertrudy” Katarzyny Emirich były ulubioną lekturą, którą znał drobiazgowo i chętnie przytaczał w czasie nauk i różnorodnych rozmów z gazdami. Zaciekawiały go także dzieła historyczne dotyczące pierwszych wieków chrześcijaństwa i starych dziejów Słowian oraz Orawy. Czytał również książki astronomiczne i przyrodnicze. Jeżeli brakowało w nich aspektu chrześcijańskiego lub zawierały rzeczy niezgodne z jego religijnością i etyką moralną, to krył je albo wyrzucał, aby nie dostały się w niepowołane ręce. Z czasem książki zajmowały Borowemu większość czasu, a gospodarstwem opiekowali się Józef i Paweł, ale nadal pod jego nadzorem.
Borowy zasłynął także jako kompetentny przewodnik kalwaryjski. Często organizował grupy pielgrzymów z różnych wiosek orawskich do Kalwarii Zebrzydowskiej, Częstochowy, Ludźmierza, a wcześniej na Słowacji do Bobrowa i Mutnego, a także do Starej Huty. Prowadził taką kompanię znaną przez siebie trasą, zatrzymując się na modlitwach przy kapliczkach polnych i kościołach parafialnych. Rzecz oczywista w czasie tych kilkudniowych wypraw prowadził z charakterystycznym dla siebie temperamentem i filozofią, nabożnością i wizjonerstwem swoiste rekolekcje w drodze. Wszyscy po takim pielgrzymowaniu wracali jacyś inni, odmienieni po prostu lepsi. Wielu ludzi ten aspekt bardzo mocno podkreślało. Rodacy, gdy dowiedzieli się, że Pieter wybiera się na pielgrzymkę, przychodzili do niego z prośbą, by zabrał ofiarę na Mszę Świętą odprawianą w ich intencji przed cudownym obrazem Najświętszej Panny Maryi. On oczywiście chętnie wykonywał te prośby, skrupulatnie przy tym notując wysokość składanej ofiary i po przybyciu do sanktuarium natychmiast przekazywał ojcom te pieniążki.
W niedziele w jego domu spotykali się sąsiedzi, by odmawiać różaniec, gdyż wraz z braćmi prowadził Koło Różańcowe cieszące się sporym powodzeniem. Oczywiście te spotkania wykorzystywał na głoszenie nauk katechetycznych i dyskusje wokół poruszanego tematu. Owe spotkania u Borowych przeciągały się w długie chwile poświęcone Bogu i budowanie swoich charakterów, na co Apostoł Orawy bardzo zwracał uwagę.
Bracia wiedli tryb życia ogromnie pobożny, głęboko pokutniczy i wielce ascetyczny, a nade wszystko uczciwy. Często widać ich było na modlitwie. Na Anioł Pański klękali w polu i żarliwie odmawiali wszyscy tę modlitwę. Codziennie wieczorem robili rachunek sumienia, w którym olbrzymie miejsce zajmowały dokonane w ciągu dnia uczynki miłosierne drugiemu człowiekowi. Ludzie, widząc tę autentyczną pobożność, wielce ich szanowali i poważali. Były to naprawdę budujące obrazki i nieskazitelny wzór do naśladowania. W ich „klasztorze” nikt nie widział poduszki lub pierzyny. Pieter sypiał na nieudolnie sklepionym łóżku, przez środek którego był przeciągnięty gruby żelazny pręt. W pokoju, w którym mieszkał zawsze miał ołtarz Męki Pańskiej wykonany własnym sumptem. Przed nim często się aż do krwi biczował, by wspólnie z Chrystusem cierpieć za grzeszników. Z ludźmi żył w spokoju, zgodzie i chrześcijańskiej życzliwości. W obawie, by tej przyjaźni coś nie zmąciło, nie pozwolił swoim „braciom” na hodowanie kur, aby przypadkiem któraś nie zabłądziła do zagrody sąsiada i grzebaniem nie spowodowała sprzeczek sąsiedzkich. Jeśli zaś mieli kury, to zakładał im rodzaj obuwia wykonanego ze szmat, by te nie pogrzebały na cudzych grządkach, Krowom, które wiódł na pastwisko, zakładał specjalnie zrobione przez siebie koszyki, żeby nie podjadały plonów z zagonów sąsiadów.
Zawsze i wszędzie starał się popularyzować Królestwo Chrystusowe. W sobie utrwalał i umacniał owo Królestwo nieustanną modlitwą, codziennym przyjmowaniem Komunii Świętej, mrówczą pracą, prostym pożywieniem i pokutniczym umartwianiem, a także niewyczerpalną życzliwością w stosunku do bliźniego, zwłaszcza potrzebującego. Sam posiadał niewiele, ale umiał się szczerze dzielić z drugim.
Po powrocie Borowego ze Stanów Zjednoczonych ksiądz proboszcz w Rabczycach mianował go swoim kościelnym, co w oczach społeczności wiejskiej dodawało mu jeszcze większej powagi i znaczenia. Czynności kościelnego były dla Borowego źródłem codziennych wielkich przeżyć religijnych, szczególnie od zaprowadzenia w Kościele, za papieża Piusa X, codziennej Komunii świętej , którą bracia zawsze starli się przyjąć, ile razy tylko byli w kościele na mszy świętej. Pietra jako kościelnego zapamiętał również inny rabczyczanin. Był nim słynny pisarz słowacki, rodowity Orawiannin Milo Urban. Wspomina go w swojej książce „Zelená Krv – Spomienki hajnikowego syna” tak: Ruch przed zakrystią. Migają ministranckie komże. Kościelny Borowy długą palicą zapala świeczki, a przy tym strzela oczami jak ryś po pełnym kościele. Upewnia się czy gdzieś o czymś nie zapomniał. Nie. Nie zapomniał. Zniknął. Po nim po chwili przychodzi ksiądz proboszcz Marchewka.
Przed I wojną światową na Węgrzech tak zwana „sprawa chłopska” nie odgrywała dużej roli. Po roku 1895, czyli po zaprowadzeniu ślubów cywilnych, ruch polityczny rozwijał się pod sztandarami światopoglądowymi: katolicyzmu i obojętnego albo wrogiego religii liberalizm. Po roku 1905, tj. po rozpoczęciu madziaryzacji w szkole i administracji zaczęły się walki narodowościowe, w których Borowy brał czynny udział Polski ruch narodowościowy na Orawie rozpoczął się praktycznie po 1910 roku inspirowany przez aktywne „Koło imienia Klaudii Potockiej” w Krakowie. W 1905 roku węgierski minister oświaty hrabia Apponyi rozpoczął w Budapeszcie słowiańskożerczą, wynaradawiającą politykę. Borowy stanął w obronie Słowaków, bo sam przyznawał się do narodowości słowackiej. W tym okresie czynnie angażował się w politykę. Podczas wyborów do parlamentu przemawiał on do swych rodaków, broniąc narodowego programu słowackiego. Ferko Skyčak wybrany został dwukrotnie posłem słowackim w okręgu bobrowskim dzięki agitacji Piotra Borowego.
Nie tylko umiał on przekonywująco przemawiać do ludzi, ale dzięki swej bystrości umysłu potrafił pewne rzeczy przewidzieć, czy może nawet przepowiedzieć. Posłużę się tutaj znowu wspomnieniami Milo Urbana z dzieciństwa w podbabiogórskjej leśniczówce. Opisuje on jak jego starszy brat Józek, tuż przed samym wybuchem I wojny światowej, po skończonych studiach teologicznych w Wiedniu, powraca do rodzinnych Rabczyc, aby tutaj odprawić mszę świętą prymicyjną. Obaj bracia spotykają Borowego. Oto ten fragment: Najbardziej wzruszająca część uroczystości u nas w Równiach miała nastąpić wnet po przyjściu z kościoła. Piotr Borowy nasz kościelny, pomocnik organisty, ludowy filozof, poeta, pisarz, introligator i były Amerykanin w jednej osobie, już trzy dni przedtem przyniósł do nas tak trochę roztrząsaną fisharmonie, a tylko coś my przyszli z Rabczyc to ruszyliśmy do sieni głodni jak wilki, śpiewając i grając zarówno, mówił pątniczym głosem patrząc na kościół, a na brata. Żal! Roztargniony przez ten głód została mi w pamięci tylko jedna strofa: I pana Urbana w zbroję ubrali...Nie rozumiałem wtedy o jakiej zbroi nasz kościelny myśli. Przecież brat nie miał nic takiego co by było podobne do zbroi-o flincie i takich rupieciach lepiej nie mówić. Odwrotnie. Taka rewerenda np. w boju mogła mu przeszkadzać. Okazało się wszak, że Piotr Borowy miał prorockiego ducha. Pomylił się tylko o dwa lata(...). Bomba padła już na drugi dzień – w poniedziałek. Jeszcze przed południem przyleciał ktoś z Rabczyc i zdyszany oznajmił – Mobilizacja. W dalszej części czytamy: Któregoś jesiennego podwieczora z niczego nic zjawił się ojciec na bryczce. Przywiózł brata Józefa już w wojskowym mundurze. Okazało się, że był w domu pożegnać się, ponieważ idzie do wojska.(...) Spełniło się proroctwo naszego kościelnego Piotra Borowego; brat był ostatecznie w zbroi.
Z tego fragmentu dowiadujemy się, że już za życia Pieter był postrzegany jako człowiek nie tylko o wielkiej mądrości, wiedzy i szlachetności ale również mistycyzmu, przewidywań i duchowości, czy nawet pewnej świętości, mający w sobie coś z starotestamentowych proroków. Jego postawa, przypominająca biblijnych mędrców, stale związana była modlitwą i nieustającą prośbą do Boga o nawrócenie świata, który zapomina o życiu według dekalogu Boskiego. Szczególnie nasilone było to podczas pobytu w Paryżu, gdzie przed spotkaniami z różnymi politykami mówił: Duchu święty udziel nam daru wymowy. O niezwykłości, wielkiej pobożności, ale także ogromnym poczuciu godności człowieka przez Borowego świadczy również wydarzenie, które miało miejsce podczas zwiedzania Paryża. Wówczas spotkali gazdowie trzech amerykańskich żołnierzy, którzy naśmiewając się z nich ...powiedzieli im coś niegrzecznie. To trochę zdenerwowało Borowego, który zwracając Amerykanom uwagę powiedział po angielsku: Niech wam Bóg daruje waszą głupotę.
Bardzo trafnie ów mistycyzm Apostoła Orawy oddaje portret namalowany przez Kazimierza Puchałę- nawet ludzie, którzy nic nie wiedzą o tej postaci od razu dostrzegają tę znamienną cechę. Z obrazu spoziera bowiem niezwykle skupiony, mądry i uduchowiony człowiek o mądrych, bystrych i przenikliwych oczach. Ksiądz infułat dr Ferdynand Machay często o nim pisał: głęboko zamyślony człowiek o poważnym usposobieniu, posiada niewinną ale stanowczą duszę , myślący Piotr , dowcipny i pracowity, ogromnie oczytany.
Po rozpadzie monarchii austro-węgierskej zaczął się w Europie żywiołowy ruch narodowościowy. Polska odzyskała niepodległość, a o Orawę powstał spór co do przynależność tych terenów między Słowacją i Polską. Borowy opowiedział się zdecydowanie po stronie kraju nad Wisłą. Wpłynął na to wymowny fakt, iż do objęcia Słowacczyzny wysłano żołnierzy czeskich. Dotarli oni również na Orawę. Tutaj urządzili sobie strzelanie z karabinów do przydrożnych krzyży i świętych figur, wyśmiewając przy tym przekonania i uczucia religijne okolicznej ludności. Pieter, który był przecież człowiekiem niezwykle bogobojnym oraz wielkiej i żarliwej wiary, oburzył się na te bluźnierstwa i świętokradzka postawę. Aby uchronić Orawę przed tą bezbożnością i herezją, opowiedział się po stronie Polski jako kraju głęboko katolickiego .
Jednak Rada Ambasadorów w roku 1920 postanowiła, iż Rabczyce - rodzinna wieś Borowego- pozostaną przy Czechosłowacji, co bardzo go ugodziło. Sprzedał swoją ojcowiznę i przeniósł się na część Orawy włączonej do Polski. Najpierw kupił dom i kilka hektarów ziemi w Jabłonce, a następnie zamieszkał w Lipnicy Wielkiej tuż przy drodze do rodzinnej wsi. Pieter w nowym miejscu zamieszkania dalej zajmował się rozprowadzaniem książek i introligatorstwem. Życie swoje uważał za nieustanną i ofiarną służbę Bogu. Wszystkie przeciwności losu przyjmował z ogromnym spokojem, pokorą i godnością. Nie zaniechał działalności oświatowej i religijnej. Prowadził wielce pobożny i ascetyczny tryb życia. Często umartwiał się i biczował przed sporządzonym własnoręcznie ołtarzem Męki Pańskiej. Jednak mimo surowego życia pokutniczego, nikt na nim nie zauważył jakiegoś przygnębienia czy też smutku- służył Chrystusowi w pogodnym nastroju, radości i pełnym zaufania oddaniu. Jego pobożność i działalność ewangeliczna była tak widoczna i tak autentyczna, że jeszcze przed I Wojną Światową księża nosili się z zamiarem pójścia do biskupa, by ten umożliwił mu wyświęcenie na księdza, co pozwoliłoby mu odprawiać Mszę Świętą, o czym przecież w skrytości marzył. Piotr żywił dla księży głęboki szacunek, cześć i poważnie, gdyż w nich widział rzeczywistych następców Pana Jezusa, którzy prowadzą wiernych do zbawienia.
Wszędzie starał się dostrzegać obecność Boga i ukazywać go ludziom. Przywiązywał dużą wagę do miejsc świętych i symboli religijnych. W jego ogródku przed lipnickim domem postawiony był Krzyż z Panem Jezusem. Mówił, gdy rano wstaję, to widzę tył krzyża, a nie Ukrzyżowanego Zbawiciela. Przeniósł ów krzyż na drugą stronę drogi i teraz Chrystus był zwrócony do okien Borowego. Krzyż ten stoi po dziś dzień, ale na poprzednim miejscu.
Głęboka skromność nie pozwoliła mu przyjąć po przewrocie majowym godności senatora. Był już słabego zdrowia. Zmarł 18 stycznia 1932 roku. Ksiądz Machay wspomina: Bóg, któremu wiernie służył od 18 roku życia i w którym pobożnie zmarł 18 stycznia 1932 roku, jest z całą pewności jego błogą własnością. Komunia świętą przyjął pół godziny przed zgonem. Gdy się ostatnie chwile zbliżały rzekł do „braci” -Teroz mie nie opuscojcie i modlijcie się do św. Józofa, patrona dobrej śmierci. I tak oddał ducha Bogu wśród nieustannych modłów szczerych w otoczeniu swoich.
Został odznaczony Medalem Niepodległości i Krzyżem „Polonia Restituta”. Jego pogrzeb z udziałem przedstawicieli rządu w Lipnicy Wielkiej był wielką manifestacją narodowo-religijną. W rok po śmierci Piotra Borowego, w kwietniu 1933 roku z inicjatywy ks. dr Ferdynanda Machaya powstał w Krakowie Komitet uczczenia pamięci Apostoła Orawy. Kilka miesięcy później doszło do odsłonięcia tablicy, którą zaprojektował krakowski artysta-rzeźbiarz Karol Hukan. W 1939 roku zginęła ona w niewyjaśnionych okolicznościach. Prawdopodobnie wyrwali i wywieźli ją nacjonaliści słowaccy. Ponowne wmurowanie i odsłonięcie nowej- ufundowanej przez Czcigodnego księdza proboszcza parafii Lipnica Wielka ks. kanonika Bolesława Kołacza- nastąpiło dopiero w sześćdziesiątą rocznicę śmierci Borowego 24 maja 1992 roku.